Pewnie
niektórzy z was słyszeli lub przechodzili podobne historie, kiedy to
przemieszczało lub nadal przemieszcza się od lekarza do lekarza, przyjmowało za
każdym razem inne lekarstwa i zwykle efekt był taki
podobny: albo pomogło na określony czas, albo już nic nie pomagało… w konsekwencji
dopadała nas bezradność i poczucie osamotnienia…
Poniższy reportaż opisuje prawdziwą historię dzieci z alergią,
którym zioła Alveo pomogły w polepszeniu zdrowia i w spadku odczuć alergicznych.
Maxym był alergikiem. Test wykazał, że jest
uczulony na 17 z 20 sprawdzonych alergenów. Alexy był chorowitym dzieckiem.
Nigdy nie poszedł do przedszkola.
W zerówce z powodu choroby opuścił dwa i pół
miesiąca.
Max
– Mój starszy syn
chorował rzadko, ale miał skłonności do alergii – tłumaczy Armela Kochaniecka z
Mniszek pod Koninem – Objawiało się to kichaniem i chrypką. Leczenie
antybiotykowe nie pomagało. Zrobiłam mu testy alergiczne. Okazało się, że
większość rzeczy, z którymi ma kontakt na co dzień, wywołuje u niego alergię.
Zalecenia pani doktor były następujące: „Jesienią niech omija las, wiosną –
pola, latem – łąki”. Mieszkamy nad jeziorem, wśród malowniczych pól, blisko
lasu. Musiałabym zabronić mu wychodzenia z domu! Pozostało odczulanie
chemiczne. Terapia miała być długa, ale skuteczna.
Alex
– Młodszy syn już urodził
się z alergią – tłumaczy Armela.
– Później dowiedziałam
się, że był uczulony na jabłko i marchew. Większość matek bez obaw podaje swoim
dzieciom przeciery jabłkowo- marchwiowe. Ja robiłam tak samo. Nie
przypuszczałam, że w ten sposób mogę mu dodatkowo zaszkodzić.
Alex miał biegunkę.
Szybko poznałam przyczynę dolegliwości. Zrobiłam dietę eliminacyjną, która
wykazała na co jest uczulony. Problemy ze zdrowiem minęły.
Gdy skończył cztery lata,
pojawiła się pierwsza infekcja górnych dróg oddechowych.
– Miał katar, kaszel i
powiększone migdałki – wspomina mama. – Rozpoczęło się leczenie antybiotykowe.
Dwa tygodnie później nastąpił nawrót choroby. Alex dostał kolejny antybiotyk.
Choroba utrzymywała się.
– Zmieniałam lekarzy.
Podawali nowe specyfiki. Bez rezultatów. Jeden z nich stwierdził, że problemem
są migdałki i należy je wyciąć. Nie mogłam się na to zgodzić. Inny sprawdził
Alexowi zatoki. Okazało się, że tam tkwi problem. „On ma zatoki jak
osiemnastolatek, który nigdy nie nosi czapki i z mokrą głową wychodzi „na dwór”
– usłyszałam.
Leczył Alexa pod kątem chorych
zatok. Antybiotykami.
Bezskutecznie.
Armela szukała lekarza,
który pomoże synowi wyzdrowieć. Chłopiec przyjmował leki bez żadnych przerw. –
Nazywałam to „czarnymi seriami”
– tłumaczy. – Jedna
kuracja kończyła się, następna zaczynała. I tak nawet do sześciu antybiotyków
pod rząd.
Zmiana myślenia
Lekarz był bezsilny:
– Przykro mi. Nie wiem,
co mógłbym jeszcze zrobić.
– Byłam załamana.
Syn chorował od dwóch
lat. Żaden lekarz mu nie pomógł. Ponieważ medycyna konwencjonalna zawiodła,
postanowiłam poszukać innej drogi. Zaczęłam stosować leki homeopatyczne, naświetlanie,
terapie naturalne.
Sięgnęłam po książki o
zdrowiu.
Wtedy nastąpił przełom. –
Uświadomiłam sobie, że silny organizm sam zwalczy chorobę – mówi. – Obaj moi
synowi byli osłabieni od leków farmakologicznych. Nie mieli możliwości
pokonania choroby samemu.
Armela zmieniła dietę.
– Zaczęłam inaczej myśleć
o jedzeniu. Skupiłam się na dożywieniu organizmu, a nie tylko zaspokojeniu
głodu. Zainteresowałam się wartością energetyczną tego, co spożywamy.
Postanowiłam skorzystać z
tradycji chińskiej i wybrałam dietę według Pięciu Przemian.
Kolejnym krokiem była
akupunktura. – Razem z mężem Grzegorzem woziliśmy chłopców na zabiegi –
wspomina.
Połączone siły
– Następnie pozwoliłam,
aby organizm Alexa „leczył się sam” – mówi. – Koleżanka robiła tak, gdy jej syn
chorował. Nie podawała mu nic na zbicie wysokiej temperatury. Kładła go do łóżka
i dawała termofor.
Poiła chłopca rosołem. Gorączka
sama spadała.
Na początku uważałam, że to
okrutne. Zazwyczaj na zbicie gorączki przynosiłam synowi Pyralginę. W końcu powiedziałam:
„dość!”.
Gdy zauważyłam, że Alex ma
rozpalone czoło zastosowałam metodę koleżanki.
Położyłam go pod
pierzyną.
Dałam mu termofor i
talerz gorącego rosołu. Następnego dnia po gorączce nie było śladu. Organizm
sam poradził sobie z chorobą.
W lutym 2003 roku Armela kupiła
dla synów Alveo.
– Preparat pomógł mojej szwagierce
– Halinie Kochanieckiej
– wyjaśnia. – Max i Alex
przez kilka lat przyjmowali leki. Chciałam, aby pozbyli się toksyn z organizmu.
Poza tym wiedziałam, że
pijąc ten preparat będą łatwiej przyswajali substancje odżywcze z pokarmów.
Alveo było idealnym
dopełnieniem pozostałych metod, jakie zastosowałam.
Na efekty nie trzeba było
długo czekać.
– U Maxa ustąpiła alergia
– mówi Armela. – Nawet nie dokończyliśmy odczulania.
Teraz biega po łące,
chodzi na grzyby i bawi się z psami.
– Alex, odkąd pije Alveo,
chorował tylko raz. Choroba minęła po dwóch tygodniach. Ma zwiększoną odporność
organizmu.
Razem z bratem chodzi na
basen i na karate. A gdy raca z zajęć spocony nie martwię się, że się
przeziębi.
Wiem, że jego organizm poradzi
sobie z infekcją.
Cieszę się, że
wprowadziłam do naszego domu te wszystkie zmiany. Nasi synowie są zdrowi, a my
z Grzegorzem spokojni i szczęśliwi.
rozmawiała Grażyna Michalik
źródło: Zdrowie i Sukces 2005-dodatek do wydania specjalnego
Moim zdaniem warto zobaczyć listę placówek diagnostycznych, w których można zlecić badania alergiczne i podjąć się tego typu kroku by ocenić reakcje alergiczne. Mnie bardzo pomogła świadomość tego na co jestem uczulony.
OdpowiedzUsuń